Agata Nykaza.
30-sto letnia, rodowita poznanianka, która lotniczego bakcyla złapała podczas pierwszego lotu samolotem pasażerskim na wakacje do Grecji. Tyle i aż tyle wystarczyło, żeby niedługo potem usiadła za sterami szybowca – już jako pilot. Jak się okazało szybowce okazały się idealną rozgrzewką do przygody zwanej lotnictwem akrobacyjnym. Zaraz za licencją szybowcową zdobyła licencję pilota turystycznego i rozpoczęła przygodę z akrobacją samolotową. W wieku 20 lat została instruktorem szybowcowym, a 6 lat później zaczęła również szkolić na bezzałogowych statkach powietrznych. Pilot wyczynowego samolotu akrobacyjnego extra 330 LC i jedna z kobiet – pilotów w Grupie Akrobacyjnej Żelazny, stąd też w świecie lotniczym dostała przydomek „żelaznej damy polskiego lotnictwa”.
Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie lotnictwem?
Prawda jest taka, że od zawsze miałam do czynienia z samolotami. Przelatywały nad moim domem w trakcie wykonywania podejścia na lotnisko komunikacyjne Poznań – Ławica. Do momentu gdy pierwszy raz wzbiłam się w powietrze, byłam miłośniczką koni. Moment startu i lądowania był czymś tak niezwykłym, że utkwiło i poprzestawiało mi to mocno w głowie. Tego się nie zapomina i myśl aby znowu oderwać się od ziemi pozostaje i drąży umysł dopóki nie wzbijemy się ponownie w powietrze. To magia. Bardzo mi się spodobało i tak to się zaczęło.
Jak się dostałaś do Aeroklubu Poznańskiego?
Kiedy pokochałam lotnictwo byłam w 2 klasie gimnazjum. Przede mną był wybór liceum i dalszej drogi życia. Pewnego dnia mama wróciła z Targów Edukacyjnych, gdzie o dziwo znalazła ulotkę na temat nowopowstałej klasy lotniczej w XIV LO w Poznaniu. I to był strzał w dziesiątkę. Od razu wiedziałam, że chcę się tam dostać. Oprócz wyników w nauce, liczyły się także testy sprawnościowe. Także miałam rok na przygotowanie. Rok później zdałam pomyślnie egzaminy gimnazjalne, zaliczyłam testy sprawnościowe i zostałam przyjęta do klasy lotniczej. Tak związałam się z Aeroklubem Poznańskim i w 2006 roku rozpoczęłam szkolenie szybowcowe.
Od lotu samolotem pasażerskim do akrobacji, skąd taki pomysł?
Wszystko zawdzięczam moim instruktorom – pasjonatom, pochłoniętym lataniem dla frajdy. To oni pokazali mi elementy akrobacji, która wręcz pochłonęła mnie całkowicie. Szkoląc się do licencji pilota turystycznego, przeszkoliłam się na Zlina 526F i tak zaczęłam „kręcić fikołki na niebie”. W międzyczasie doszedł Zlin 50LS i Extra 330LC. Laszowanie na Extrę było nagrodą za uzyskanie najwyższych wyników w nauce w 3 klasie liceum. Także kończąc liceum byłam szczęśliwą posiadaczką większości uprawnień, a rok później zostałam instruktorem szybowcowym.
Ile kobiet kręci akrobacje w Polsce? W jaki sposób jesteście traktowane na zawodach przez męską konkurencję?
Pilotów akrobacyjnych można zliczyć na palcach rąk i nóg, stąd też dziewczyn czynnie biorących udział w zawodach jest niewiele. Podczas zawodów samolotowych byłam zazwyczaj jedyną dziewczyną. W szybowcowych było nas czasem trzy, czasem cztery. Oczywiście chodzi tutaj o zawody rangi Pucharu Polski czy Mistrzostw Polski, bo na Mistrzostwach Świata kobiety stanowiły zazwyczaj około 10% całego towarzystwa. Jeżeli chodzi o naszych kolegów to traktują nas bardzo dobrze. Zawsze bardzo miło spędza się razem czas, zawsze staramy się sobie wzajemnie pomagać, choć jak wiadomo czasami trzeba komuś szepnąć słówko, aby rozbroić jego uwagę. Robimy tak, dlatego aby zdobyć nad nimi przewagę psychologiczną, aby się pomylili w locie. Poza tym, wiedzą że z dziewczynami nie ma co zadzierać, bo potrafimy kręcić naprawdę dobrą i agresywną akrobację.
Czy podczas zawodów jest podział na kobiety i mężczyzn?
Zarówno na zawodach rangi krajowej, jak i świata – nie ma podziału na klasyfikację kobiecą i męską. Walczymy wszyscy razem.
Jakie było Twoje największe osiągnięcie?
Niewątpliwie najlepszy dla mnie był 2017 rok. Zostałam wtedy I-vice Mistrzynią Polski w Akrobacji Szybowcowej w klasie Advanced, zajęłam 4 miejsce indywidualnie na Mistrzostwach Świata, (na 35 zawodników), zdobyłam indywidualny złoty medal za wiązanki nieznane oraz drużynowy złoty medal wraz z Michałem Klimaszewskim i Mirosławem Wrześniewskim.
Nie ciągnęło Cię do bycia pilotem wojskowym albo do lotnictwa komunikacyjnego?
Przyznam szczerze, że byłam na tyle pochłonięta szkoleniami, rozwojem w kierunku akrobacji, że nawet nie bardzo mnie interesowały inne tematy. Wojsko odpadło z racji tego, że lubię chodzić własnymi drogami, a tam musiałabym się podporządkować do zasad, które nie zawsze byłyby mi na rękę. Lotnictwo komunikacyjne stało się programowaniem i nadzorowaniem komputera, przez co pewien romantyzm i dreszczyk emocji z tym związany przepadły bezpowrotnie. Pozostała pewna stabilizacja oraz dalsze możliwości spełniania się w dużym lotnictwie, które wciąż ma dużo do zaoferowania. Ale co będzie za kilka lub kilkanaście lat – zobaczymy. Póki co, skupiam się na zrobieniu licencji pilota zawodowego.
Jak trafiłaś do Grupy Akrobacyjnej Żelazny? Jaką rolę w niej pełniłaś?
Od początku szkolił mnie jeden z pilotów GA Żelazny – Piotr Haberland. To on wraz z Wojtkiem Krupą włożyli w moje szkolenie mnóstwo czasu. W 2010 roku zaczęłam startować w samolotowych zawodach akrobacyjnych. Dwa lata później zostałam pilotem GA Żelazny i rozpoczęłam swoją przygodę z lotami pokazowymi. Było to dla mnie i nadal jest ogromne wyróżnienie. Latałam jako druga prowadząca w składzie 3 samolotów i szybowca z Jurkiem Makulą na pokładzie. W 2017 roku zadebiutowałam jako „solistka” na Pokazach w 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego Poznań Krzesiny. Rok później na Air Show Poznań i wielu innych. W 2019 roku moje życie trochę się zmieniło i tak wylądowałam w Aeroklubie Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, (w miejscu skąd pochodzi GA Żelazny), gdzie pracuję do dzisiaj.
Jesteś nazywana „żelazną damą polskiego lotnictwa”, skąd taki przydomek?
Nie wiem, ale wiem że żeby osiągnąć taki przydomek, jest jeszcze sporo nauki przede mną.
Swoją przygodę z lotnictwem rozpoczynałaś od szybowców. Jakim jesteś instruktorem?
Myślę, że najlepiej zadać to pytanie moim uczniom. Staram się czerpać z wzorców które uznaję za wartościowe, aby przekazywać uczniom wszystko to, czego ja się nauczyłam od swoich instruktorów. Bycie instruktorem to ciężka praca, wymaga dużego nakładu czasu, wysiłku, trzeba umiejętnie balansować pomiędzy wymaganiami, a przyjaznym podejściem do kursanta, żeby nie stresować go swoim podejściem czy choćby obecnością w kabinie, a jednocześnie aby uczeń nie miał powodów do podważenia autorytetu instruktora. Stworzenie klimatu i więzi instruktor-uczeń jest pewną receptą na udane szkolenie.
Jakie są więc Twoje plany na najbliższą przyszłość?
Obecnie skupiam się na uzyskaniu licencji pilota zawodowego. Otworzy mi ona kolejne drzwi w lotniczym świecie, co w znacznym stopniu pozwoli mi na realizację innych planów życiowych. Docelowo chciałabym zostać w aeroklubie i szkolić.
Jestem właśnie na etapie przygotowującym mnie do egzaminów w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego z zakresu licencji liniowej. Od września uczestniczę w kursie ATPL(A) w Polish Flight Academy. Jesteśmy już za częścią spotkań, na których poruszane były z reguły najtrudniejsze zagadnienia związane z nawigacją, osiągami, planowaniem lotu czy meteorologią które zazwyczaj budzą postrach wśród adeptów lotnictwa. Dzięki profesjonalnie przekazanej wiedzy i spotkaniach z doświadczonymi ludźmi, którzy na co dzień latają w lotnictwie korporacyjnym, czy liniach lotniczych, łatwiej przyswoić ogrom wiedzy z jaką każdy kursant będzie musiał się zmierzyć. Moim zdaniem, wybór odpowiedniego ośrodka na drodze do licencji zawodowej stanowi klucz do sukcesu. Kadra instruktorów która w lotnictwie znalazła się z pasji powoduje, że sposób przekazywania wiedzy jest na zupełnie innym poziomie, to właśnie wytworzenie więzi instruktor-uczeń o którym wspominałam ma decydujące znaczenie.
Dlaczego wybór padł właśnie na Polish Flight Academy?
Poznałam ludzi współtworzących ośrodek i wiem jedno, że są to ludzie z pasją do lotnictwa- tak jak ja. Dodatkowo organizują zajęcia w różnych częściach Polski – można zrobić u nich KURS ATPL w Warszawie – która jest ważnym miejscem na lotniczej mapie Polski. Ja akurat zdecydowałam się na kurs ATPL w Przylepie, gdzie aktualnie jestem instruktorem szybowcowym. Miałam zajęcia 5 min od miejsca gdzie obecnie mieszkam, czy można lepiej trafić?:)
Dodatkowo świetna kadra instruktorów – każdy z nich sam zdawał ATPL(A), więc potrafią na własnym przykładzie pomóc w przygotowaniu się do egzaminów w ULCu.
Mam nadzieje, że nasze drogi w przyszłości jeszcze bardziej się złączą. Po zdaniu egzaminów ATPL(A) planuję również wykładać przedmiot- Human Performance & Limitations. Podczas kursów ATPL (A) w Warszawie czy Wrocławiu. Jako pilot akrobacyjny odczułam na własnej skórze, co dzieje się z ciałem człowieka podczas lotu oraz jakie są tego objawy i skutki.
Wiem, że obszar zagadnień 100 KSA ma wychodzić poza dotychczasowe ramy szkolenia ATPL(A), będzie obejmował sporo ćwiczeń praktycznych oraz poszerzał wiedzę przyszłych pilotów liniowych dlatego uważam, że POLISH FLIGHT ACADEMY i ich świetne bazy szkoleniowe we Wrocławiu , Warszawie ( Modlin) i Przylepie będzie idealnym miejscem do przygotowania się do pracy w lotnictwie.
Dziękujemy bardzo za wywiad.
Zespół
Polish Flight Academy.